Hej, ja przed tobą umieram. Masuj
obolałe niedomówienia. Tylko w Tobie nadzieja. Teraz chore serce otwieraj, bez
znieczulenia.
Trzy dni później Zosia wróciła do
Polski. Wizyta przyjaciółki dobrze mi zrobiła i pomogła podjąć pewne decyzje.
Od sobotniej przygody w klubie nie kontaktowałam się z Bartoszem, ale i on
również milczał. Po tygodniu natrętnych telefonów i smsów nastały dni ciszy.
Szczerze mówiąc, źle się z tym czułam. Było mi źle, bo może rzeczywiście
chciałam spokoju, chciałam żeby Bartek dał mi czas, ale brak jakiegokolwiek
odzewu z jego strony dał mi do zrozumienia, że przestało mu zależeć. Przestał walczyć o nas.
Męczyło mnie tysiące myśli,
wyrzuty sumienia i wstyd. Już kilka razy miałam wybrany jego numer, ale gdy
miałam wcisnąć zieloną słuchawkę, tchórzyłam. Chciałam zadzwonić, wytłumaczyć,
spotkać się, chciałam chyba wrócić.
Ale za każdym razem coś mnie powstrzymywało.
Smuga słońca wpadła przez kuchenne
okno do pomieszczenia. Odrzuciłam od siebie wszystkie myśli i niedopowiedzenia.
Chwyciłam IPoda ze słuchawkami i wyszłam z mieszkania. Spacerowałam po mieście,
próbując cieszyć się ładną pogodą. Po dwóch godzinach wróciłam do bloku,
uprzednio wyjmując kilka listów ze skrzynki. Większość z nich to same oferty i
reklamy, ale jedna była inna. Rozerwałam kopertę i wpatrywałam się w list
napisany w włoskim języku. Włoski znałam dobrze, jednakże nigdy wcześniej nie
miałam do czynienia z pismem urzędowym.
Z pozwem rozwodowym.
Opadłam na krzesło i ponownie
przeczytałam list.
Nie wierzyłam. Nie potrafiłam
uwierzyć, że to naprawdę koniec, że Bartek się poddał.
Wstałam i wybiegłam z mieszkania.
Biegłam przez całe miasto, myśląc tylko o jednej osobie. Zatrzymałam się
dopiero pod jego blokiem. Oparłam ręce o kolana i łapczywie oddychałam. Powoli
wspięłam się na trzecie piętro.
Zawahałam się, zanim nacisnęłam dzwonek. Długo nikt nie otwierał i gdy chciałam
już usiąść na schodku, w drzwiach stanął zaspany Bartosz w samych szortach.
-Iga? – przetarł zmęczone oczy i
spojrzał na mnie pytającym wzrokiem
-Naprawdę tego chcesz?
-O czym ty mówisz? – powiedział,
zamykając za mną drzwi.
-Dostałam pismo z sądu. –
odpowiedziałam, wbijając wzrok w jego oczy
-Wiesz Iga, przemyślałem sobie
wszystko i tak chyba będzie najlepiej. Mam już tego dość.
-Bartek, ale ja nie chcę. Wiem, że
zachowałam się jak idiotka, zawiodłam cię, ale nie potrafię żyć bez ciebie.
-Ja nie chcę tak dalej żyć. Mam dość
twoich humorków, idiotycznych zachowań i niezdecydowania. – podnosi głos, żywo
gestykulując rękoma – Gdy ja chcę, żeby wszystko było normalnie, chcę założyć
rodzinę, myślę o dziecku, ty mi mówisz, że nagle mnie nie kochasz, wyprowadzasz
się, prawie mnie zdradzasz, choć nie wiem czy nie zrobiłaś tego wcześniej, a
teraz gdy ja otrzeźwiałem i chcę to wszystko skończyć, to ty się kurwa nie
zgadzasz! – wybucha krzykiem – Co ty do cholery wyprawiasz?!
-Bartuś… - podchodzę do niego,
starając się powstrzymać łzy.
-Nie, zostaw. Błagam, Iga. – mówi
cicho, wtulam się niepewnie w jego tors, jednak on nie odsuwa się.
Wspinam się na place, kładę dłoń
na jego zarośniętym policzku. Wplątuję ją w rozczochrane włosy, przyciągam go
do siebie. Ulega, nie protestuje. Spragnione siebie usta łączą się w namiętnym
pocałunku. Jego ramiona zamykają mnie w szczelnym uścisku, fala gorąca rozlewa
się w brzuchu.
-Będzie dobrze, naprawimy to. –
mówię pomiędzy pocałunkami.
Bartosz odrywa się od moich ust,
wpatruje się w moje oczy. Zgarnia kosmyk włosów za ucho, gładzi dłonią moją
twarz.
-Nie Iga. Idź już.
Mówi i znika w łazience.
Nie próbuję walczyć, potulnie
wychodzę z mieszkania.
Chyba go straciłam.
*
Przepraszam za tą chujnie powyżej.
Jeszcze dwa.
Bartek, nakopie ci do dupy i się nie pozbierasz! Jak on tak mógł zrobić, no jak, jak, jak? Jak mógł ją odtrącić? Teraz, kiedy go nawet polubiłam. Teraz, kiedy ona zaczęła walczyć, kiedy w końcu zauważyła, że traci go na zawsze? Musi to naprawić. Nie wyobrażam sobie ich nieszczęścia.
OdpowiedzUsuńBartoszu, nie możesz tego tak zrobić. Adka już wyżej powiedziała wszystko, ja się mogę tylko dołączyć.
OdpowiedzUsuńA dodać mogę jedyniw tyle: Wiki, tęsknię cholernie za tobą i twoją pisaniną, kiedy tak długo ciebie tutaj nie ma.
Napisałam komentarz, zjadł go blogger...
OdpowiedzUsuńTęsknię za tobą i twoją twórczością, kiedy tak długo cię nie ma, wiesz, Wiki?
A co do treści - Adka powiedziała już chyba wszystko.
nie, nie i jeszcze raz nie! Bartek idioto! separacja, okej. ale nie rozwód! -.-
OdpowiedzUsuńpopieram Kurka.
OdpowiedzUsuńW sumie to on ma rację. Bo co ona sobie myśli? Że mu powie że go nie kocha, a później wróci z płaczem? Niestety to nie bajka (ale opowiadanie) jednak nie bajka a życie.
Kurek, nie daj się.
Także popieram Kurosława. Jeżeli się kogoś kocha, to nigdy się nie wątpi. Nigdy.
OdpowiedzUsuńNie dziwie się, że Bartosz się poddał i przestał walczyć. A Iga chyba za późno zrozumiała jaki błąd popełniła. Nie mniej mam nadzieje, że ich historia będzie miała szczęśliwe zakończenie.
OdpowiedzUsuńNie dziwię sie ze Bartek sie poddal, ale mam ochote nakopac mu do tylka.
OdpowiedzUsuńKiedy przez ten cały czas Bartek walczył o Igę i ich związek, ta była wobec wszystkiego obojętna i zachowywała się jakby jej w ogóle nie zależało... Nie dziwota, że Bartek odpuścił, no bo przecież ilez można?! Widocznie Iga przez ten czas rozłąki zrozumiała, że jednak go kocha i chce z nim być, chce naprawić to, co ostatnimi czasy się psuło... A może wcale go nie kochała, tylko tęskniła za tym "przyzwyczajeniem"? Sama już nie wiem, co mam o tym myśleć. Ich "związek" jest dla mnie jedną wielką zagadką od samego początku...
OdpowiedzUsuń