czwartek, 29 sierpnia 2013

prolog.



Dla Ciebie mógłbym zrobić wszystko, co zechcesz powiedz tylko, naprawdę na dużo mnie stać.

Nie lubię zmian. Lubię mieć ustabilizowane życie, jednak będąc w związku z siatkarzem nie jest to łatwe. Po mroźnej Rosji przyszedł czas na słoneczną Italię.
Bartosz Kurek – światowej klasy zawodnik, jeden z najlepszych przyjmujących świata.
Oczami mediów i kibiców widziany jako celebryta i dość kontrowersyjny człowiek.
Ja jednak spostrzegam go zupełnie inaczej. Nie jest celebrytą, nie jest gwiazdką.
Jest cholernie mocnym i wytrzymałym facetem, który zawsze z całych sił walczy o to, czego pragnie. Jest kochany, kiedy codziennie rano budzi mnie pocałunkiem w usta, kiedy co wieczór przytula mnie do siebie, sprawiając, że czuję się wtedy najszczęśliwszą kobietą na świecie. Jest strasznie leniwy, bo potrafi cały dzień przespać albo grać w te durne gry. Jest denerwujący, gdy cały czas zwraca mi uwagę, że za szybko jeżdżę, że znowu schudłam, że truję się papierochami i piję za dużo kawy i energetyków. Jest wrażliwy, bo czasami po przegranym meczu lub zawalonym przez niego treningu siada na kanapie i nie mówiąc nic, wtula głowę w moją szyję wdychając delikatne perfumy i jabłkowy szampon do włosów. Wtedy jego dłonie zaplatają się moim brzuchu, subtelnie go masując. Ja głaszczę go po głowie, wplątując palce w jego włosy. I choć z pękającym sercem patrzę w jego kurewsko smutne oczy, to i tak wtedy podoba mi się najbardziej.
Ale oprócz tego wszystkiego jest moim mężem, któremu pięć miesięcy temu powiedziałam sakramentalne „tak” wpatrując się w jego niebieskie oczy.
Jest moim mężem, którego chyba już nie kocham.

*

Happy Birthday Bartosz Kurek, czy coś.
Dodaję, ale następny rozdział nie pojawi się szybko.  
W razie pytań jestem tu i na Kubiaczku.