Zostań, potrzebuję Cię tu. To co w
sobie mam nie chce się dzielić na pół. Zostań, poukładaj mi łzy, jedna z nich
na pewno to ty.
-Mam nadzieję, że teraz
jesteś szczęśliwy. – rzuciłam do Kurka, wychodząc z siedziby włoskiego sądu.
Właśnie rozwiodłam się z mężem, do którego cały czas coś
czuję.
Mam 25 lat, obcierające czarne szpilki na nogach i jestem rozwódką.
Mam 25 lat, obcierające czarne szpilki na nogach i jestem rozwódką.
Jest dobrze. Wręcz zajebiście.
Jestem wolna. A jedyne co teraz czuję to pustka.
Jestem wolna. A jedyne co teraz czuję to pustka.
-Iga! – usłyszałam za sobą nawoływanie.
Zatrzymałam się, a po chwili zjawił się obok mnie Bartosz.
Stanął zakłopotany, wciskając ręce w kieszenie spodni.
-Poszukałem w mieszkaniu kilka twoich rzeczy, jakoś
wcześniej nie było czasu o tym mówić. Możesz po nie wpaść.
-Nie wiem czy zdążę. – odpowiedziałam i skierowałam się do
samochodu.
-Wyjeżdżasz?
-Tak.
-Dokąd? –spytał, znów znajdując się przy mnie.
-Nie jesteśmy już małżeństwem, chyba nie muszę ci się
tłumaczyć.
-Okej, zrozumiałem, mam się odwalić. – spojrzał na mnie
smutno, a po chwili dodał – No to cześć.
-Cześć. – odpowiedziałam, starając nie patrzeć się w oczy
Bartosza i wsiadłam do mojego BMW.
Ściągnęłam te cholerne buty i cisnęłam nimi w tylne siedzenie. Zapięłam pasy i gdy już miałam uruchamiać silnik, spojrzałam na swoją
dłoń. Złota obrączka cały czas tkwiła na serdecznym palcu. Okręciłam nią parę
razy, zdjęłam i schowałam do torebki, czując łzy wypełniając oczy. Ruszyłam
spod budynku. Po jakimś czasie dotarłam pod swój blok. Zniosłam przyszykowane
walizki na dół i zapakowałam do samochodu. Ostatni raz wróciłam do mieszkania,
omiotłam je spojrzeniem, załatwiłam formalności z właścicielem i wsiadłam do
samochodu.
Uciekam, kolejny raz.
Duma nie pozwala mi tu zostać. Nie tu, gdzie jest on.
On. Były mąż, którego kocham, ale nie potrafimy ze sobą być.
Budzę się w przerażająco jasnym pomieszczeniu. Podnoszę
lekko ciężkie powieki, wdychając specyficzny, chemiczny zapach. Otwieram
szerzej oczy, chcę podnieść głowę. Nie mogę. Nie wiem dlaczego. Nie wiem gdzie
jestem, ani co się stało.
Rozglądam się po pomieszczeniu. Obok mnie siedzi mężczyzna.
Opiera się łokciami o łóżko, twarz ma ukrytą w dłoniach. Staram się coś
powiedzieć, ale tylko bełkot wydostaje się z moich ust. Mężczyzna podnosi
głowę.
-Boże, Iga! Nareszcie! Nawet nie wiesz jak się bałem! Gdy
zadzwonili do mnie ze szpitala i powiedzieli, że miałaś wypadek nie mogłem
uwierzyć. – wykrzykuje żywo gestykulując
-Kim jesteś? – szepczę i czuję przeszywający głowę ból
Staję nieruchomo i wpatruję się we mnie.
-Nie poznajesz mnie? Iga, to ja! Bartek!
-Nic nie pamiętam…
-Mnie też nie?
-Nie… Kim jesteś? – pytam ponownie
Przeciera rękoma oczy i powoli cofa się do drzwi.
-Nikim... Starym przyjacielem. – mówi cicho i wychodzi pospiesznie z
pomieszczenia.
Po chwili do sali wchodzi ubrany w biały kitel lekarz.
Podchodzi do rozstawionej wokół mnie pikającej aparatury i spisuje coś na
kartkę.
-Dzień dobry. Jest pani w szpitalu. Miała pani dużo
szczęścia. – mówi spokojnym tonem
-Co… co się stało?
-Miała pani poważny wypadek samochodowy. To cud, że pani
przeżyła.
-Nic nie pamiętam. - szepczę, ledwo wypowiadając słowa
-Nic? Kompletnie?
-Nic. Wiem, że mam na imię Iga. To wszystko.
-Tego się właśnie obawialiśmy. Doszło do uszkodzenia mózgu i
amnezji wstecznej. Nie pamięta pani rzeczy, który wydarzyły się przed wypadkiem.
Pamięć może powrócić, lecz to czasami zajmuje nawet kilkanaście lat. Udało nam
się naprawić wszystkie złamane kości oraz urazy głowy. Teraz czeka panią
rehabilitacja, zarówno ta fizyczna, jak i ta przyspieszająca powrót pamięci.
Czy ma pani jakieś pytania?
-Tak. Kim był ten mężczyzna?
-Myślę, że to pan Bartosz powinien pani wytłumaczyć.
*
Pomimo drastycznego spadku liczby wyświetleń i czytelników dodaję kolejny rozdział, bo dawno, daaawno temu obiecałam sobie, że nie przerwę żadnego opowiadania,
nawet gdy będzie je czytać jedna osoba, choć jest to trudne, uwierzcie mi.
nawet gdy będzie je czytać jedna osoba, choć jest to trudne, uwierzcie mi.
W sumie to się nie dziwię, że tyle osób przestało śledzić tę historię,
ja sama nie chciałabym czytać takiego shitu.
ja sama nie chciałabym czytać takiego shitu.
Ale to już przedostatni rozdział, cieszycie się prawda? Bo ja bardzo.
A, i zapomniałabym: happy holidays!