piątek, 7 lutego 2014

pięć.




Nie mieliśmy kiedyś nic, prócz siebie. Dotyków dłoni, krzyków w gniewie i morza łez. Zrobiliśmy razem setki kilometrów po niebie, ale na którymś z postojów zostawiliśmy sens.
Prawie puste lotnisko, kilka osób podobnie jak ja na kogoś czeka. Bawię się kluczykami od samochodu, gdy nagle słyszę radosny krzyk.
-Iga!
Odwracam się i niemalże zderzam się z przyjaciółką. Tulimy się do siebie przez chwilę, a potem podążamy na parking. Zośka gada jak najęta, chce jak najszybciej nadrobić długi czas rozłąki. Otwierając drzwi mieszkania do moich uszu dobiegają słowa, których najbardziej się obawiałam.
-A gdzie Bartek? Pewnie na treningu?
Pyta beztrosko rozglądając się po pomieszczeniu.
-No właśnie chodzi o to, że Bartka nie ma.
-Słucham?
-To znaczy jest, ale na drugim końcu miasta. Nie mieszkamy razem.
Jej mina lekko mnie przeraża, dlatego odwracam się w stronę kuchni. Spoglądam na telefon i widzę kolejną wiadomość od Kurka.
-Jak to nie mieszkacie razem? Iga, co wyście znowu narobili?
-Nic, po prostu się rozstaliśmy.
Mówię cicho, a po chwili czuję otaczające mnie ramiona przyjaciółki. Nie lubię gdy ktoś mi współczuję albo robi coś z litości, dlatego odrywam się do niej i z uśmiechem na ustach mówię, że wieczorem idziemy zaszaleć do jakiegoś włoskiego klubu.
Zośka postanawia wziąć prysznic, a ja w tym czasie przyrządzam pachnący pomidorami i bazylią makaron. Ignoruję natarczywy telefon i po prostu go wyłączam. 

Po trzech godzinach siedzimy w klubie, o jakże urokliwej nazwie „Fascino” i sączymy kolorowe drinki. Zosia długo nie wytrzymuje i szaleje na parkiecie, a ja obracam złotą obrączkę na palcu, co jakiś czas pociągając łyka mojito. Upijanie smutków przerywa mi wysoki blondyn, który ot tak dosiada się do mnie i zamawia whisky.
-Co taka ślicznotka robi sama w nocnym klubie?
Zagaduje po włosku, przenikając mnie wzrokiem.
-To samo pytanie mogłabym zadać tobie.
Śmieje się w głos, ale po chwili bez zastanowienia chwyta moją dłoń i porywa na parkiet.
-Nie powiedziałam, że chcę zatańczyć.
-Bo nie zapytałem.
Łobuzerski uśmieszek wkrada się na jego usta, a dłonie błądzą po moich pośladkach. Wodzi nosem po szyi, powodując ciarki na moim ciele. Wypity alkohol szumi mi w głowie, tak po prostu zapominam, że mam męża, który cały czas walczy o nasze małżeństwo. Liczy się chwila. Tu i teraz. Blondyn popycha mnie na ścianę i mocno do niej przyciska. Wpija się w usta, miażdżąc je namiętnie. Po paru chwilach odrywa się ode mnie i ciągnie w stronę łazienek. Wpadając do środka zderzamy się z jakimś mężczyzną. Blondyn nic sobie z tego nie robi i nie przestaje mnie całować. Jednak owy mężczyzna przerywa mu, gwałtownie odciągając go od mojej osoby. Dopiero wtedy orientuję się, że jest to Bartosz. Nieznajomy wymierza cios, ale Kurek zdążył zrobić unik. Po chwili pięść Bartka ląduję na twarzy blondyna. Pociąga mnie za rękę i wyprowadza z toalety. Brutalnie wsadza do auta i odjeżdża spod klubu.
-Po to ci była ta rozłąka? Żebyś mogła się pieprzyć z nie wiadomo kim?
-Bartek…
Przerywa mi, uderzając dłonią w kierownice.
-No pytam się, po to?!
-Nie.
Zaprzeczam, czując słone łzy na policzkach.
-No to kurwa po co?!
-Nie kocham cię.
Milknie, wdychając głęboko powietrze.

*

Przepraszam.
Wiecie za co.

15 komentarzy:

  1. Będę się powtarzać ,ale muszę powiedzieć Ci po raz kolejny ,że rozdział jest świetny. Całe opowiadanie jest magiczne i wyjątkowe. Czekam na kolejne strzępki z niecierpliwością. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wikii :( Nie rób mi tak. Teraz mi smutno.

    OdpowiedzUsuń
  3. smutno mi :( no weź się no czemu ona go nie kocha? :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak bardzo jak uwielbiam to opowiadanie, tak bardzo smucę się. Bo Bartek zasługuje na miłość, ale na silę to nie to. Dlatego współczuję jak najbardziej :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Iga łamie serce nie tylko Bartkowi - mi również :c

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja jej kompletnie nie rozumiem. Mieć takiego wspaniałego męża i go po prostu nie kochać. Dobrze, że to tylko opowiadanie, bo inaczej chętnie bym ją znalazła i udusiła gołymi rękami.
    Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam. ; )

    OdpowiedzUsuń
  7. widzę, że nikt nie zadał tego pytania... A jak wróci jej przyjaciółka? Przecież przez to, że Bartek wyciągnął Igę z klubu, Zośka została tam sama....

    OdpowiedzUsuń
  8. także tego.. szkoda mi Bartka jak cholera. ale wydaje mi się, że problem nie leży tylko w tym, że "Iga go nie kocha". problem leży po obu stronach. Może poświęcał jej za mało czasu? nie wiem, cholera no. -.-

    OdpowiedzUsuń
  9. Możesz mnie przepraszać wiecznie, naprawdę nie będę się obrażać ani nic, tylko pod warunkiem, że zawsze będziesz wracać z takim czymś. Jeśli nie - złamiesz mi serce, tak jak ona złamała je Bartoszowi, którego ostatnio nawet lubię.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie przepadam za Kurkiem ale moje nastawienie do jego osoby się zmienia. Dobrze że rozstali się teraz i cierpią tylko we dwoje.Iga stara się być twarda ale mam wrażenie że coś w niej pęknie i na nowo poczuje coś do swojego męża.
    Pięć rozdziałów a ja jestem uzależniona.Przypadek?Nie sądzę.

    OdpowiedzUsuń
  11. Bartosz wreszcie poznał prawdę.
    Niezbyt przyjemną i bardzo bolesną.
    Ale czy rzeczywiście ona go nie kocha?
    Ja cały czas co do tego mam wątpliwości.

    OdpowiedzUsuń
  12. To wszystko jest takie cholernie smutne. Bartek musi się czuć strasznie i nie wiem czy jest to bardziej ból, żal, czy niezrozumienie. Z jeden strony boli go postepowanie żony, ona go rani. Ma do niej żal, a ponad wszystko nie mógł tego zrozumieć. Teraz kiedy wie jak wygląda sytuacja jest mu zapewne jszcze trudniej. Ale czy można winić jego żonę o brak miłości co do jego osoby? Myślę że nie. Jednak kiedy nie była przekonana do ślubu, to powina jasno o tym powiedzieć.
    Pozdrawiam cieplutko; )

    OdpowiedzUsuń
  13. Zaczynam się zastanawiać kto bardziej cierpi - Iga czy Bartek. I postawię chyba na Bartka...

    OdpowiedzUsuń