Dostaje
cios, ta sama myśl w głowie odzywa się: "Czy odciąć rękę, która karmi
mnie? Czy bez godności swej, ten ciężar w ciszy nieść?"
Poranek niczym nie różnił się od wszystkich innych poranków,
Bartek spał wtulony w moje plecy i lekko pochrapywał. Po cichu wymsknęłam się z
jego objęć, narzuciłam na siebie koszulkę Kurka i podążyłam w stronę kuchni.
Uchyliłam okno, pozwalając promieniom słońca wpaść do pomieszczenia. Zdałam sobie sprawę, że od dziś codziennie rano będzie witać mnie słońce, a nie
moskiewskie, zachmurzone niebo. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Upiłam łyk wody i
spojrzałam na ścienny zegar. Dochodziła dziewiąta, a mnie właśnie olśniło i
przypomniałam sobie, że Kurek na ósmą miał stawić się w siedzibie klubu.
Wybiegłam z kuchni, potykając się o nierozpakowany karton.
-Bartek! Wstawaj!
Krzyknęłam naiwnie, bo przecież wiedziałam, że mój mąż ma
cholernie twardy sen. Potrząsnęłam jego ramieniem, ale on tylko mruknął coś
niewyraźnie.
-Cholera, Kurek!
Otworzył leniwie oczy i zdezorientowany spojrzał na mnie.
-Jest dziewiąta! Godzinę temu powinieneś być w klubie.
Zerwał się na równe nogi, plącząc się w kołdrze. Czasami
jest z nim gorzej jak z małym dzieckiem.
-Ja pierdole, nie mogłaś mnie obudzić wcześniej?!
Wydarł się na mnie, przeszukując szafę.
-Może to moja wina?!
-Tak!
-Trzeba było sobie budzik nastawiać, idioto!
-Nastawiłem! Gdzie jest moja koszula?
-Nie wiem.
Fuknęłam zdenerwowana jego zachowaniem.
-To co ty cholera wiesz?!
-Wiem, że mam cię już dosyć!
W ostatnim momencie gryzę się w język i powstrzymuję się od
powiedzenia „wiem, że już cię nie kocham!”. Wyrzuciłabym z siebie to, co już od
dawna we mnie siedzi i pożera od środka. Użyłam i tak o wiele bardziej
łagodnych słów, jednak widząc zatrzymanego w pół kroku Kurka ze smutkiem i wściekłością
na twarzy, patrząc w jego przepełnione bólem oczy przypominam sobie, że
przecież jestem dla niego kochającą żoną,
z którą chcę spełnić resztę swojego życia.
-Z tego co zauważyłem to masz mnie dosyć od kilku tygodni.
Mówi przerażająco ponurym i niepodobnym do niego głosem, a
potem zamyka się w łazience, żeby po chwili trzasnąć drzwiami wyjściowymi i
pognać do klubu. A ja – z całkowitym rozchwianiem emocjonalnym i ze łzami w
oczach wychodzę na ogromny balkon dzierżąc kubek kawy w dłoni i paczkę mentolowych,
które przecież rzuciłam, bo Bartosz mnie o to prosił.
Kolejna kłótnia o nic, kolejne ostre słowa, kolejny odpalony
papieros i kolejny dzień bez miłości.
Nie kocham go. Nie potrafię go już kochać. Nie umiem,
cholera nie umiem.
Wracam do środka, a moją uwagę przykuwa zdjęcie leżące
pośród sterty niepoukładanych rzeczy. Czarny garnitur, biała suknia i welon,
pełno kwiatów, dorożka z dwoma końmi w tle. Ale przede wszystkim dwójka
pozornie szczęśliwych osób. Młoda para. Kropla słonej łzy spływa na fotografie.
Odrzucam zdjęcie w kąt i wycieram policzki, słysząc trzaśnięcie drzwiami.
-Zajebiście, cudowne zdanie sobie o mnie wyrobili.
Fuka gniewnie wchodząc do salonu, a ja spoglądam na mojego męża i widzę w nim obcego faceta,
którego nie znam, a już na pewno nie kocham.
*
Pierdolić to wszystko.
Projekt z gubimy-się ruszy najprawdopodobniej po zakończeniu Kubiaka.